26 lis 2017

Joseph von Eichendorff

Śląski Mickiewicz lub największy syn Górnego Śląska. Trzeci po Goethem i Schillerze niemiecki poeta, jeden z największych, o ile nie największy w niemieckim romantyzmie. Choć z wykształcenia był prawnikiem, nie znalazł pracy w swym zawodzie. Autor 608 wierszy. To nikt inny jak Ślązak spod Raciborza - Joseph von Eichendorff.

Przyszedł na świat 10 marca 1788 roku w pałacu w Łubowicach koło Raciborza, jako drugie dziecko Adolfa von Eichendorffa i jego żony Karoliny von Kloch. Co ciekawe, znane są dokładne godzina i miejsce jego narodzin - minuta po północy, w pokoju przylegającym do jadalni. Chłopcu nadano imiona Józef Karol Benedykt. Miał starszego brata Wilhelma, zaś jego młodsze rodzeństwo to Luiza, August, Henrietta, Gustaw i Luiza. Interesujący jest fakt, iż jego krewnym od strony ojca był... słynny polski alchemik Michał Sędziwój!
W gronie rodziny małego Josepha nazywano zdrobniale Seppel. W dzieciństwie nauczył się mówić po śląsku. Wiele czasu spędzał na zabawie z Wilhelmem. Biegali i pływali w Odrze. Nieodłącznym elementem ich dzieciństwa były książki. Jego pierwszymi wychowawcami byli miejscowy proboszcz Bernard Heinke i wikary Paweł Ciupke. Szczęśliwe dzieciństwo przyszłego poety zakłócał fakt, iż Adolf nie potrafił gospodarować majątkiem, Ojciec Josepha zakupił min. zamek piastowski w Toszku. Obiekt ten wywarł wpływ na Josepha, być może to od niego wziął się pomysł na nowelę Zamek Dürande. Do rodziny należał także Tworków. Inną posiadłością była Sumina. W wiosce owej znajdował się dwór, do którego często przyjeżdżali. Wioska owa znajdowała się pod Lasami Rudzkimi. Joseph dużo spacerował po lasach i to go inspirowało.
W wieku dziewięciu lat zaczął prowadzić pamiętnik. Joseph był psychicznie związany z Raciborzem. Bardzo go kochał. Rodzina często wpadała do miasta, czasem na piechotę. Znali się z niektórymi dominikankami ze znajdującego się tam klasztoru i przychodzili do nich w odwiedziny, niekiedy dostawali poczęstunek.
Jako że Adolf był marnym gospodarzem, Karolina postanowiła wysłać synów do szkoły. W 1801 Wilhelm i Joseph wyjechali do Wrocławia, gdzie rozpoczęli naukę w Gimnazjum Świętego Macieja. Zamieszkali w konwikcie świętego Józefa. Przez pierwsze tygodnie pobytu w Stolicy doskwierała im tęsknota. Mieli sześć godzin lekcyjnych dziennie. Czytali po nocach, co niezbyt podobało się nauczycielom. Joseph był dobrym i pilnym uczniem. Występował także w przedstawieniach teatralnych, gdzie odgrywał role kobiece. Chodził także na przedstawienia, koncerty i do opery. Wpadła mu w oko młoda aktorka Amalia Schaffner. Brał również udział w balach i wieczorkach tanecznych z herbatką, na które przychodziły dziewczyny ze szkoły urszulanek. To właśnie podczas pobytu w szkole zmarł Gustaw. Zasmuceni Joseph wraz z Wilhelmem napisali wiersz.
Bracia ukończyli szkołę w sierpniu 1803 roku. Jeszcze przez rok chodzili na Uniwersytet jako wolni słuchacze. Po zdanych egzaminach końcowych wrócili do Łubowic. Jesienią 1804 Joseph po raz pierwszy się zakochał. Obiektem jego westchnień była Karolina von Pitsch.
Bracia wrócili do Stolicy, gdzie pozostali do wiosny 1805. Pewnego dnia Karolina przyjechała do synów wraz z niejaką Luizą von Larisch...
Zdecydowali się, że studia prawnicze podejmą w Halle. Pojechali więc do tegoż miasta i studiowali na tamtejszym uniwersytecie. Niestety, pewnego tragicznego dnia Napoleon zamknął uczelnię. Pod koniec 1806 roku armia francuska wkroczyła na Śląsk. Rodzice postanowili wysłać synów do Heidelbegu. Podczas pobytu na owym uniwersytecie Joseph zaczął publikować pod pseudonimem Florens. Uczył się języków włoskiego, hiszpańskiego i gry na gitarze. Potrafił śpiewać. Jednocześnie poważnie podchodził do nauki. Akurat wtedy, kiedy był w domu, doszło do oblężenia Koźla. Joseph wraz z mamą oglądał je przez lunetę. Studia ukończył w 1808. Pewnego dnia w 1809 spotkał... Luizę von Larisch! Para zakochała się w sobie i wkrótce zaręczyła. Niestety Karolina i Adolf upatrzyli dla syna inną dziewczynę. Byli przeciwni związkowi z Luizą. Joseph poszedł do korpusu Lützowa, lecz w 1813 wystąpił. Po nieudanej próbie otrzymania stanowiska oficerskiego Armii Austriackiej wrócił na Śląsk i zaciągnął się jako podporucznik do regimentu piechoty. Do maja 1814 służył w Torgau gdzie skonfrontował się z realiami wojny. Było to dla niego, wrażliwego człowieka, coś przerażającego. Pod koniec roku zaczął starać się o pracę w Berlinie.
Karolina i Adolf tak bardzo sprzeciwiali się związkowi syna, że wybuchł konflikt. Sytuacja skomplikowała się, gdy w 1815 okazało się, iż Luiza nosi jego dziecko. Teraz musieli się zgodzić, lecz pomimo próśb nie udzielili synowi błogosławieństwa. 7 kwietnia para pobrała się w kościele świętego Wincentego we Wrocławiu. Rodzice nie zjawili się na ślubie. Nowożeńcy wyjechali do Berlina. Joseph wstąpił do armii Blüchera i pojechał na bitwę pod Waterloo, lecz nie wziął w niej udziału. 30 sierpnia w Berlinie przyszło na świat pierwsze dziecko Josepha i Luizy - Herman. Kilka miesięcy później Eichendorff wrócił do Berlina i wziął na ręce i utulił syna. Para wraz z dzieckiem powróciła na Śląsk, najpierw do teściów, a potem do Wrocławia.
Nie patrzcie na ten obrazek, błagam!
Latem 1816 ubiegał się o miejsce referendarza przy delegaturze rządu królewskiego w Stolicy. Udało mu się i w grudniu zdał egzaminy. W 1817 urodziło się drugie dziecko, Teresa. W 1818 zmarł Adolf. Joseph bezskutecznie usiłował znaleźć sobie jakieś zajęcie - jako profesor historii na pewnej uczelni, starosta w powiecie rybnickim lub pszczyńskim. W 1819 w Berlinie zdał egzamin asesorski, jak również doczekał się syna Rudolfa. W 1820 otrzymał tymczasową posadę katolickiego radcy konsystorialnego w pewnym pięknym mieście. To miasto o wdzięcznej nazwie Gdańsk. Na świat przyszła druga córka - Agnieszka. W 1821 został radcą rządowym. W roku następnym spotkała go straszliwa tragedia - zmarła Agnieszka. Joseph bardzo cierpiał po stracie córeczki. Co gorsza, kilka dni później zmarła Karolina. Łubowice wystawiono na licytację i majątki rodziny przepadły. Josephowi dostała się tylko niewielka posiadłość Sedlnice na Morawach. W 1824 został powołany do Królewca, gdzie warunki jego pracy były gorsze niż złe. Właśnie tam w 1830 ukazało się jego dzieło Ostatni bohater Malborka, posypały się negatywne recenzje. Jeszcze w tym samym roku przyszło na świat jego ostatnie dziecko - Jadwiga. W lipcu rodzina przeniosła się do Berlina, gdzie Jadwiga zmarła mając półtora roku. Joseph ponownie bardzo cierpiał po stracie córeczki i tak samo jak Kochanowski napisał serię wierszy. Jakiś czas potem musiał powrócić do Królewca.
Joseph von Eichendorff był skromnym, a także wrażliwym, życzliwym człowiekiem. Był nieśmiały, miał poczucie humoru. Powołano go do zorganizowania Berlińskiego Towarzystwa Odbudowy Katedry Kolońskiej. Pewnego dnia dopadło go ciężkie zapalenie płuc. Jeszcze podczas rekonwalescencji poprosił o przejście na emeryturę i w 1844 zakończył pracę. Żył tak skromnie, że w 1846 uznano go za... zmarłego! Choć do jego wierszy napisano muzykę i ludzie śpiewali je do woli, nie zdawano nawet sobie sprawy, iż on wciąż żyje. Zdziwił się nawet Bismarck, który w 1851 napisał do swej żony: Czy wiesz, iż ten człowiek jeszcze żyje? 
W latach 1852/53 często chorował. Od jesieni 1854 los obchodził się z nim brutalnie. Dolegliwości wątroby, na które cierpiała Luiza, przybrały na sile. Żeby pomóc żonie, poeta udał się z nią na kurację do Karlovych Varów. Jedynym efektem owej kuracji były... długi. W kwietniu 1855 małżeństwo straciło wnuka Konrada. Zięć pary wraz z rodziną musiał przenieść się do Nysy. Wyjechali więc do tegoż miasta, najpierw oni, a potem Joseph i Luiza. Niestety, Luiza nie wyzdrowiała. Zmarła 3 grudnia i spoczęła na Cmentarzu Jerozolimskim. Straciwszy żonę, Joseph czuł się bardzo osamotniony. Zamknął się w sobie nawet przed najbliższymi. Latem 1856 przebywał kilka tygodni na zaproszenie biskupa wrocławskiego na zamku w Javorníku. Wrócił do Nysy podniesiony na duchu.
Latem 1857 biskup ponownie zaprosił go do Javorníka. W sierpniu zmarła wnuczka Helena. W listopadzie Joseph złapał przeziębienie, wylądował w łóżku z zapaleniem płuc i zaczął majaczyć. Odszedł 26 listopada w wieku 69 lat. Teresa bardzo przeżyła jego śmierć. Spoczął wraz z żoną.

Eichendorff zapisał raz, iż trzeba poruszyć odpowiednie struny, aby poruszyć człowieka. Nawet jeśli serce ma twarde jak głaz. Ślązacy kochali go za piękne wiersze. A przede wszystkim za życzliwość i dobroć. Choć po wojnie nie można było czytać jego dzieł, ani oń wspominać, Ślązacy oń nie zapomnieli. A dlaczego? Dlatego, że nigdy się nie poddawał, Dlatego, że był nie tylko utalentowanym, lecz także po prostu dobrym człowiekiem.
 
A na zakończenie posłuchajmy tej pięknej piosenki.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz